MENU

sobota, 18 kwietnia 2015

mama w ruchu

Gdzież to się podziewałam, kiedy mnie nie było? Zapewniam osoby zainteresowane,
że nie wyjechałam za granicę (hehe, spotkałam się z taką opinią), tylko nadal nadaję z kraju nad Wisłą.

Wielkimi krokami zbliża się maj a wraz z nim sezon remontowy, grillowy, górski itd. Pogoda sprzyja wychodzeniu z domu i Ci co mnie znają, wiedzą, że takiej okazji nie odpuszczę ;)
W związku z tym będę pisywać rzadziej (przynajmniej raz w tygodniu), za to zawsze na interesujące (mam nadzieję, że nie tylko mnie) tematy.
Jako, że jestem mamą i to do tego mamą w ruchu, naszkicuję pokrótce pewne podstawy, które wyniosłam po latach treningów.
Na nasze zdrowie i dobre samopoczucie mają wpływ 3 czynniki:
  1. aktywność fizyczna;
  2. dieta; 
  3. odpoczynek.
Każdy z nich jest ważny i stanowi mocny punkt. Punkty te wymieniane są w różnych konfiguracjach w zależności od panujących trendów. Stanowią solidną podstawę na której buduje się cały przemysł rekreacji. Wyobraźmy je sobie jako 3 walce:


1) aktywność fizyczna;
2) dieta; 
3) odpoczynek.

Dziś zajmę się pojęciem wellness. To połączenie dwóch słów:
  • well-being (czuć się dobrze);
  • fitness (być w dobrej formie).

Ankieta przeprowadzona w 2002 r. przez biuro podróży TUI pokazała, że "nie ma chyba dwóch osób, które rozumiałyby to pojęcie tak samo" [1].
Zlepek tych dwóch słów można przedstawić jako:



Tak, to znak równości, który pokazuje, że pojęcia te są równoległe wobec siebie
a ich miejsce się zmienia w zależności od panującej mody.

Kolor fuksjowo-fioletowy to aktywność fizyczna w klubach, natomiast zielony to aktywność na świeżym powietrzu.
Obecnie obserwujemy (głównie w miastach) trend drugi:
  • fitness na dole,
  • wellness u góry.
Obecne trendy pokazują, że na prowadzenie wychodzi grupa ludzi wyznających ideę wellness.

"Pragnienie bycia sprawnym, pragnienie fitnessu, ogarnęło wszystkie warstwy społeczne. Intelektualista dawnego pokroju, powykrzywiany, pochylony i delikatny, tęgi lub chudy, któremu brak oddechu, gdy wejdzie schodami na drugie piętro, już dawno przestał być ideałem" [2]. 
Coraz bardziej liczy się zachowanie harmonii / równowagi ciała, psychiki i ducha. Ludzie aktywni wychodzą na zewnątrz: do parków, siłowni na świeżym powietrzu itd. Jednym słowem wychodzą do innych ludzi, bo w grupie raźniej.

Ludziom wychowanym w duchu chrześcijańskiej moralności (czyli m.in. w Polsce) pojęcia wellness i fitness kojarzą się z egocentrycznym i narcystycznym pragnieniem dostosowania ciała do obowiązujących norm. Nie dziwi zatem fakt, że 12 lat temu podczas synodu Kościoła Ewangelickiego w Niemczech biskup Volker KreB był przeciwny szerzącemu się "szaleństwu zdrowia i fitnessu" [3], podobnie jak psycholog
A. Michael Utsch, który stwierdził, że "fala błogostanu i wellnessu" to "bałwochwalcze czczenie własnego ciała"[4].


Czy faktycznie pojęcia te nadal tak się nam kojarzą? 
A może postęp naukowy i technologiczny zmienił nasze postrzeganie?
O tym między innymi będę pisać niebawem.

[1] B.Scherer: "FAZ" 14.08.2003, s. R1
[2]Joseph von Westphalen / Notizen aus dem HeiBen Dampf. Munchen 1986
[3] "Idea", 059/2003, s. 3
[4] "Idea", 036/2003, s. 6
rys. 3: Pippi Pończoszanka / A. Lindgren, Warszawa 1956, s. 88-89

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...