MENU

środa, 17 grudnia 2014

karmienie piersią - część 2

Jak to w życiu bywa, musi coś się dziać, by nie było za nudno ;) Tak samo jest z karmieniem piersią.

Od wyjścia ze szpitala karmiłam syna co 3 godziny licząc od początku karmienia, jak z zegarkiem w ręku. Jedną pierś ssał około 35 min. Zaczęłam się cieszyć, że mam tak książkowe i bezproblemowe dziecko :)



Niestety przed wizytą położnej, która miała zbadać czy syn przybrał od wyjścia ze szpitala, kierując się chęcią podtuczenia synka, zasugerowałam się niepotrzebnie opiniami, że powinnam pobudzać dziecko do efektywnego ssania: smyrałam go zatem po karku i po stópkach zachęcając by wciągnął jeszcze trochę. Efekt był taki, że nagle zaczął mi "wisieć"na cycku z ponad godzinę. A po godzinie snu w cudowny sposób znów był głodny....nawet po zmianie pieluszki i noszeniu wkładał rączki do ust i symulował ssanie...

W końcu nie mogąc już usiedzieć ze zmęczenia, wzięłam Staszka do łóżka i zasnęłam z nim karmiąc na boku (właściwie to z jego strony było tylko ciumkanie, bo tą pierś miałam już opróżnioną). Nie muszę dodawać, że ta noc nie należała do przespanych....

Rano Staszek tak łapczywie łapał pierś, że „nadgryzł” mi brodawkę w prawej piersi! Jak pił z niej to wyglądał jak mały wampir, cała buzia we krwi... Nie należało to do przyjemnych doznań... Jak kończył, ledwo co go odłożyłam na bok, to z buzi wylewał mu się pokarm wymieszany z krwią...., wszystko wokół było pobrudzone, nie mówiąc o Nim i jego ubrankach...

Jak go przebrałam to zaczynał płakać, myślałam, że z głodu i wszystko zaczynało się od nowa...Wpadliśmy w błędne koło, myślałam że zwariuję.....

Gdyby nie pomoc męża, to przyrosłabym chyba do fotela, nie miałam przecież siły się podnieść razem z Nim, bo rana po cc ciągnęła.

Mimo bólu podczas przystawiania, postanowiłam, że tak łatwo się nie poddam! Dałam radę rodzić bez zzo to dam radę również karmić z bolącą piersią! Zacisnęłam zęby i w myślach powtarzałam sobie, jak go kocham i chcę dać mu to co dla Niego najlepsze.

Po karmieniu płakałam z bezsilności, podczas gdy mąż próbował uspokoić Staszka. Jak mąż go brał i się z nim kładł lub siedział to on się po nim czołgał i szukał cycka... Dopiero po jakimś czasie wpadliśmy na to, że ten płacz to nie sygnał głodu lecz potrzeby bliskości i przytulenia...

Na szczęście położna i stwierdziła, że mleka mam dużo, Staś dobrze przybiera, a na jego silny odruch ssania zaleciła smoczek. Początkowo bałam się, że po smoczku Stasiu nie będzie potrafił szeroko otwierać buzi i zaczną się problemy z chwytaniem i tak obolałych piersi, ale na szczęście to taki głodomorek, że nie ma z tym problemu.

Opracowałam już technikę by Stasiowi się nie ulewało:

jak tylko puści brodawkę, podnoszę Go do odbicia na ramię, masuję po lewej stronie plecki by sobie beknął. Czasami przed karmieniem też Go w ten sposób masuję by się uspokoił i nie łapał tak łapczywie piersi i zarazem powietrza.

Po karmieniu smarowałam sutek swoim mlekiem i wietrzyłam go około 15 minut. Po kilku dniach rana się zagoiła :)

Ciężko matce karmiącej zachować spokój i rozluźnienie, tak potrzebne by nie zniechęcić się do KP. Bliscy denerwują dobrymi radami typu:

  • "ja bym zrobiła to tak",
  • „a dlaczego nie robisz tego w ten sposób?",
  • "pewnie coś zjadłaś i dziecko cierpi"...,

Dlatego ogłosiłam, że przez pierwsze 2 tygodnie nie przyjmujemy żadnych gości, bowiem potrzebujemy czasu i spokoju, by się siebie nawzajem nauczyć.

Wychodzę z założenia, że każda matka intuicyjnie i instynktownie wie co dla jej dziecka jest dobre i nie pozwoli go skrzywdzić.

Jak ktoś mnie denerwuje telefonicznie to mówię, że dziękuję za dobre rady, jak będę ich potrzebować to na pewno o nie poproszę. Dziadkowie i rodzice mieli już szansę się wykazać (wychowali przecież dzieci), niech dadzą ją i nam.

Najważniejsze by mały miał spokojną i wypoczętą mamę.

Mimo, że wszędzie trąbią o tym karmieniu na żądanie, to jestem raczej za koncepcją "łatwego planu" z "Języka niemowląt" Tracy Hogg.

Karmię minimum co 2,5 godziny od początku karmienia, a w nocy nie wybudzam, bo Staszek sam się budzi na karmienie mniej więcej co 4 godziny. 
Oczywiście nie robię tego z zegarkiem w ręku ;). Jak synek wciągu dnia ssie tylko 15 minut to wiem, że za godzinę znów będzie głodny i wtedy daję mu jeść z tej samej piersi. Jeśli miną dwie godziny to karmię z drugiej piersi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...